Jakiś czas temu zaraziłam się od innych blogowiczek tematem pielęgnacji włosów.
Zaraziłam się i zaczęłam próbować.
Na początek w listopadzie, co jakiś czas nakładałam maskę z siemienia lnianego, lecz w grudniu po pomalowaniu kłaczków, doznałam olśnienia włosowego. Powód prosty - włosy po malowaniu miały ładny kolor, ale były zniszczone.
Zaczęłam kombinować i próbować.
Na początek oprócz maski z siemienia zaczęłam olejować włosy i metodą prób i błędów doszłam do wniosku, że najlepsze oleje dla moich włosów to oliwa z oliwek i olej łopianowy, aczkolwiek marzy mi się olejek Khadi.
Po olejowaniu nastał czas na próby maskowe, zmianę szamponu i odżywki.
Zmieniłam szampon na delikatny bez SLS , a odżywkę na inną bez silikonów.
Zaczęłam robić raz w tygodniu maskę z drożdży i jogurtu, przestałam spać w suchych włosach i regularnie wcieram w skalp różne ziołowe wcierki.
I jeszcze jak pamiętam to piję pokrzywę - zapowiada się drugie uzależnienie po koperku.
Efekty po miesiącu starań bardzo mi sie podobają.
Włoski są mocniejsze, znacznie mniej wypada, wydają się grubsze i urosły co w moim wypadku przyrost
1,2 cm w ciągu miesiąca to ogromny sukces, a poza tym pojawiły się tzw. baby hair.
Na pewno póki będzie mi starczać czasu będę poświęcać go na włosomanię :-)
Efekty pokazywałam na innym blogu
Tu porównanie przed i po miesiącu wzmożonej pielęgnacji.
A tak wyglądają obecnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz